niedziela, 10 marca 2013

Celestia Live&Love 2 Rozdział 2

Drzwi domu AppleJack otwarły się. Na kanapie leżała AppleJack. Najdziwniejsze było to, iż jej kopyta były oplecione jakąś rośliną, a kapelusz przywarł do grzywy.
-Nie umiem nic na to poradzić! Te pnącza wzięły się z nikąd!- jęknęła Apple padając na łóżko.
Z kuchni wyjrzała babcia Smitch.
-Chcesz szarlotki? Jabłka z naszego sadu, pyszne i słodkie- zapewniła staruszka.
-Byłoby świetnie!- uśmiechnęła się Shee. Już po chwili w ustach miała gorący, ledwo wyjęty z pieca kawałek.
-Słuchaj Apple. Zbieram wszystkie kucyki z waszej paczki. Ze swoimi Elementami możecie mi pomóc zwalczyć Chrysalis. Mamy wyruszyć na jej zamek. Co dziwne
Twilight zmniejszyła się do rozmiarów zapałki.
-Do rozmiarów zapałki? Ale numer!- zdziwiła się Applejack.
-No właśnie. Nie wiadomo co będzie z innymi kucykami.- zastanowiła się Shee.
-A ja wiem co z nimi będzie! Słyszałam, że także u Pinkie dzieją się podobne rzeczy.
-Podobne rzeczy? To jeśli się zgodzisz, możemy udać się do niej niedługo. Postanowiłam nocować u Twilight, więc póki nie jest ciemno postaram się wrócić. Pewnie
moja herbata ostygła- zaśmiała się Shee.
Dochodziła godzina 16:00. Shee zjadła szarlotkę, dziękując babci Smitch. Rozczesała szybko złotą grzywę. Spojrzała w lustro. Podparła kopyta o krawędzie
umywalki. Jej odbicie było takie zaniedbane, zdawać by się było że ma jakąś chorobę nerwową, miała tak nierówny oddech. Jej zmartwienia zdawały się nie mieć końca.
-Jak będziemy u Rarity chyba poproszę ją o mini spa- westchnęła Shee.
Usłyszała jakiś trzask w sadzie. Zignorowała to, zamykając drzwi łazienki. Była w błędzie.
Była obserwowana.
Apple Bloom bawiła się ze Sweetie Belle i Scootaloo w sąsiednim pokoju. Shee była zajęta przyjacielską rozmową z AppleJack.
-Sweetie Belle, jak myślisz, co się tutaj dzieje?- spytała Scootaloo.
-A bo ja wiem? Jakiś atak czy coś? Może zabrakło czegoś w sklepie? Albo ta ciastkarnia splajtowała czy coś takiego?- zasugerowała Sweetie, zastanawiając się głęboko.
-Nie, nie splajtowała- pokręciła głową Apple Bloom.
-Skąd to wiesz?- zapytały chórem towarzyszki.
-Bo byłam tam w zeszłym tygodniu. Miła sprzedawczyni dała mi cukierka za kupienie kilku ciasteczek- wzruszyła kopytami Apple Bloom.
-Na pewno? A nie po prostu drobnych by wydać ci resztę?- zasugerowała Sweetie.
-W sumie... to nawet mogłoby tak być- zamyśliła się Apple Bloom.
Znaczkowa Liga rozpoczęła nową rozmowę, a tymczasem rozmowa Shee z Apple zeszła na temat organizacyjny.
-Złodzieje Kluczy rozszerzają swoją działalność tak obszernie, że niedługo będzie prosić pegazy o pomoc w organizacjii mgieł- zauważyła Apple.
-Owszem. Rainbow miała się tym zająć, nie? Ale nie wiadomo czy z nią się COŚ nie stało. Wiadomo co- skrzywiła się Shee.
-Jak myślisz, jaka może być przypadłość Pinkie? To bardzo ważne. Łatwiej nam będzie jej szukać jeśli będziemy wiedzieć CO JEJ JEST.- podkreśliła Applejack.
-Może zabrakło balonów na imprezie?- zaśmiała się złotowłosa klacz.
-Tak. Mogłoby rzeczywiście tak być. Ja przynajmniej tak uważam, że będzie to coś bardziej konkretnego niż w moim przypadku...-AppleJack przechadzała się po pokoju
co nie było łatwe z powodu plączy oplatających jej kopyta.
-Czemu tak uważasz?- spytała Shee.
-Mniej więcej dlatego, że jej charakter jest bardziej przewidywalny i konkretny. Moim zdaniem- rzekła Apple, wpatrując się w okno.
-Rozumiem. Pora będzie się zbierać do domu. Jest późno. Jutro spotkajmy się przy furtce.
-Jasne- potakiwała Apple.
Shee wybiegła przez drzwi. Zapadał zmrok, a powinna była być już dawno w domu Twilight.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz