-No proszę. Obudzona- uśmiechnął się Spike, podając Shee kubek herbaty.
-Żartujesz? Twilight śpi na moim kopycie, bałam się jej przygnieść!- krzyknęła Shee- z resztą... nie łatwo jest nosić ze sobą miniaturowego kucyka!
Spike rzucił przelotne spojrzenie na pobielałe od ściskania obrzeża kopyt Shee i pokręcił znacząco głową.
-No to ćwiczymy. Nauczę cię teorii magicznej. Rozumiesz?- spytała Twilight chodząc po stoliku.
-Jasne- uśmiechnęła się Shee.
-Powiedzmy, że 20% magii nieużywanej znika z rogu jednorożców. My, jako jednorożce musimy regenerować magię. Nasza magia częściowo skupia się na naszych obawach,
przez brak wiary w siebie tracimy jej ogólny dostęp. Talentem niektórych jednorożców może być chociażby magia sama w sobie. Posiadamy swój własny, subtelny rodzaj magii.
Możemy ją zwiększyć za pomocą amuletów, jednak manipulacja przedmiotami za pomocą telekinezy jest podstawą. -objaśniła Twilight.
-Nigdy nie używałaś magii?- spytał Spike.
-Nie, nigdy.- wyznała Shee.
-Dobrze. To czas na praktykę. Spróbuj skupić się na tym piórku. Spróbuj podnieść je magią. To bardzo łatwe. No, dalej!- zachęciła ją Twilight.
Shee spojrzała na piórko. Wytężyła siłę umysłu, w jej głowie zawirowało. Poczuła nieznajome uczucie uciekania powietrza z rogu, powoli wszystko dookoła pobielało, widziała
tylko te piórko. Jej oczy wydawały się głębsze, zniknął z nich strach i niezdecydowanie. Zamknęła oczy i po chwili piórko podleciało tak wysoko sufitu, że Twilight zaklaskała.
-Wspaniale!- Twilight uśmiechnęła się, Spike jej wtórował.
-Próba i lekcja pierwsza zdane. Nie musisz się stresować!
-Nie stresuję się- mruknęła Shee.
I tu wrócimy do początku. Twilight zastanawiała się. Shee miała pewien cel podróży, przeszukiwała Ponyville, zbierała kucyki do wyprawy.
Pewnego dnia w domu Twilight coś wybuchło. Zmniejszyła się do rozmarów zapałki, a to nie jedno z dziwnych zdarzeń z Ponyville. Pogoda wariowała, a to wszystko
przez wybór Wybranej, następczyni Lustrzanej Klaczy.
Książki na półkach były tak zakurzone, że momentami wyglądały na tak stare... ale w końcu były tam jedne z najstarszych książek jakie posiadał jakikolwiek kucyk
z Ponyville. Ulica opustoszała. Shee łyknęła herbaty i wybiegła z domku.
-Hej! Hej! Dokąd idziesz?- krzyczał Spike.
-Wypróbować magię w praktyce. Idę na farmę Apple Jack- oznajmiła Shee. Szybkim ruchem założyła pelerynę i pognała w kierunku peryferii Ponyville.
-Ej! Ej! Shee! Zaczekaj! Herbata ci stygnie!- Spike skakał w górę, wymachując kubkiem. Potknął się i wylał na siebie duży kubek. Na jego oku leżała cytryna.
-Piecze! Piecze! Twilight pomóż!- jęknął smok.
Twilight zachichotała
-Z czego się śmiejesz Twilight?- pytał zdenerwowany Spike.
-Przecież masz ręce, ogon i ręcznik. Dasz sobie radę. Magia nie może służyć do takich celów- Twilight już po chwili skryła się za popiersiem znanego magika.
-Czemu akurat TY musisz być taka oczytana?- Spike westchnął.
Tymczasem Shee galopowała w stronę farmy Apple. Kwiaty jabłoni kwitły na soczystozielonych polach, a kosze pełne zeszłosezonowych jabłek i beczki cydru
piętrzyły się przy stodole. Shee nigdy tu nie była. Stąpała ostrożnie z umiarem i niepewnością. Co jeśli Applejack zmniejszyła się do rozmarów mniejszych niż Twilight
i zaraz na nią nadepnie?
Zobaczyła bawiącą się przy domach Apple Bloom.
-Cześć! Jesteś Apple Bloom? Słuchaj, gdzie jest Applejack?- spytała Shee, wpatrując się w żółtą klaczkę.
Jej mina zdradziła niewiele. Przybrała najdziwniejszy odcień czerwieni. Apple Bloom pogalopowała w kierunku furtki.
-Apple Bloom! Chodź tutaj natychmiast i powiedz mi gdzie jest twoja siostra!- krzyknęła surowo Shee tupiąc kopytem.
Apple Bloom zrezygnowana podeszła do Shee.
-Z nią jest coś nie tak. Chodź za mną, wiele teraz się dzieje dziwnych rzeczy....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz