Po 1- postanowiłam odejść. Odciąć się od świata pegasis. Wiecie czemu? Bo mam dość niepotrzebnych kłótni, obarczania się nawzajem winą, obrażalstwa i włamań. Tak ma wyglądać pegasistowość? To świetnie, jeszcze lepiej. Afera z RP i zdjęciem niejakiej Sandry utwierdziła mnie w przekonaniu, że liczą się dla co niektórych z was tylko nagrody i pochwały -.- Wiecie co? Nie! Friendship to przyjaźń. Nie szukanie wyników, zrobienia wszystkiego dla żądzy władzy. Nie! Odejdę na czas nieokreślony póki nie zrozumiecie czym jest ,,Friendship is magic" i sama nie dojdę do siebie po drugim z kolei włamaniu -.- Potrzebuję czasu by zastanowić się czy ma sens prowadzenie tego bloga i czy co niektóre z was rozumieją czym są przyjaźnie i szacunki pegasistowskie, lub brony.
Po raz prawdopodobnie ostatni
Raline Dash
wtorek, 12 marca 2013
niedziela, 10 marca 2013
WŁAM WŁAMOWSKI!
HAHAH LOL WŁAMAŁEM SIĘ TEJ IDIOTCE
POTEM WŁAMAŁEM SIĘ JEJ PRZYJACIÓŁECZCE
HAHAHAHAHAHAHA
NIENAWIDZĘ PRZYJAŹNI I STARAM SIĘ JĄ W MIARĘ NISZCZYĆ
HAHAHA
Z TEGO BLOGA NAWET NIE MAM CZEGO USUWAĆ ŻAAAAAAL
MAŁY TEN BLOG LOL ŻAL
POTEM WŁAMAŁEM SIĘ JEJ PRZYJACIÓŁECZCE
HAHAHAHAHAHAHA
NIENAWIDZĘ PRZYJAŹNI I STARAM SIĘ JĄ W MIARĘ NISZCZYĆ
HAHAHA
Z TEGO BLOGA NAWET NIE MAM CZEGO USUWAĆ ŻAAAAAAL
MAŁY TEN BLOG LOL ŻAL
Celestia Live&Love 2- Rozdział 3
Poranek. Shee leżała wykończona dniem na farmie na sofie. Tymczasem Twilight układała książki na półce, a Spike zrobił herbatę.
-Twoja wczorajsza herbata ostygła- oznajmił ze skwaszoną miną Spike.
-To chyba logiczne, nie? Nie było mnie kilka godzin- przewróciła oczami Shee.
Cała trójka się zaśmiała.
-Złodzieje Kluczy są coraz bliżej Ponyville.- westchnęła Twilight.
-Szkoda, iż jest wśród nich jest Awaryn...- Shee odwróciła wzrok.
-Jaki Awaryn?- palnął Spike.
-Dobra. Zacznę pewną historię. On był... moim przyjacielem. Znałam go od jakiś 20 lat- powiedziała ciężkim głosem złotowłosa klaczka.
-No, opowiadaj!- rozkazali chórem Spike i Twilight.
-Znaliśmy się praktycznie od piaskownicy. Mieszkaliśmy na tej samej uliczce, nasze zabawy to było główie układanie puzzli, budowanie zamków z piasków itd. Nasza dwójka
była tak nierozłączna, on był moim najlepszym przyjacielem. Poszliśmy kiedyś do podstawówki. Niby nic wielkiego, a jednak było to dla nas najgorszym zdarzeniem w życiu.
Ja byłam w innej klasie, on w innej. Widzieliśmy się jedynie po lekcjach, co było dla nas udręką między innymi z powodu dużej ilości lekcjii i nauki. Byliśmy zawsze
codzień razem, a wysyłaliśmy liściki przez okno. Kilka mrugnięć i Awaryn był przy moim oknie. Opowiadaliśmy o szkole, każdy co innego. Jednak... po pewnym czasie
Awaryn zaczął się dziwnie zachowywać. Był bardziej szorstki i chłodny, nigdy nie widziałam go takiego. Wydawałoby się że ktoś go podmienił czy coś... Popadł w złe
towarzystwo. Myślę, że dlatego tak się zmienił. Miał dwóch ,,najlepszych" przyjaciół- czarnego ziemskiego kucyka i wielkiego, ciemnozielonego alicorna. Już wiele
razy dyrektorka chciała ich wyrzucić. Namawiali Awaryna do zrobienia pewnych rzeczy.... STRASZNYCH rzeczy. Awaryn próbował stawiać opór, jednak z nimi nie miał
szans. Opowiadali mu, jak wykluczą ze szkoły wszystkie słabe kucyki. Że chcą, by zapanował nowy ład. Do tej szkoły chodziła także mała, lekko dziwna klacz. Miała
na imię Chrysalis. Tak, Chrysalis. Była dobrą znajomą Awaryna, zadawała się z jego ,,koleżkami". Już w czasie ukończenia podstawówki stało się coś okropnego.
A między innymi zniknęła gdzieś pewna klacz.Nie było jej miesiącami, wszyscy byli zrozpaczeni. Wszyscy wiedzieli że nienawidziła znajomych Awaryna i z wzajemnością.
Naprawdę, to wszystko było straszne. Wszystko się wydało i ciemnozielony alicorn i czarny kucyk wylecieli ze szkoły. Dosłownie... nie, dyrektorka ich nie wyrzuciła.
Po prostu pewnego dnia oznajmili, że nie chcą się zadawać z uczniami szkoły i następnego dnia już ich nie było. Chrysalis ze szkoły wyszła pewnym krokiem tydzień przed nimi.
Awaryn został sam.
I tak mijały lata... w końcu po podstawówce postanowił ich poszukać. Nie było to trudne, bo wszyscy widzieli ich jak niszczyli wszystko dookoła, nie biorąc na siebie
konsekwencjii. Bez nich Awaryn nie wiedział co robić. Szkoła stała się szkołą przetrwania- bez silnych szkoła upadała. Poznał kilka miłych kucyków, jednak były
za słabe na jego horyzonty.
Szybko Awaryn uciekł z jednej z lekcjii. Już nie miało sensu być w tej szkole. Ja kompletnie zgłupiałam, pobiegłam za nim, chciałam mu pomóc. Ze mną pobiegła
moja do dziś najlepsza przyjaciółka, Shy Xaya. To był okropny błąd. Awaryn w ataku złości cisnął w nią zaklęciem. Upadła. To go na zawsze zniszczyło.
Wtedy stało się coś naprawdę dziwnego. Na jego skórze pojawiły się ostre, metalowe kolce, jego ciało się wydłużyło.
Spytałam się go, czy mnie pamięta. On na to odpowiedział ,,Nie, nie pamiętam cię. Te głupie zabawy i nasza rzekoma przyjaźń to nic, rozumiesz? Nic! Nienawidzę cię za to,
że pozwoliłaś im mnie zniszczyć". Z jego oka wypłynęła ostatnia łza i teleportował się gdzieś daleko.
Kiedy uciekałam przed Złodziejami Kluczy napotkałam go. Uciekałam OSOBIŚCIE przed nim. On odwrócił wzrok, kiedy na niego patrzyłam. Do dziś nie wiem, czy to był
wstyd? Czy może strach, lub powrót dawnej przyjaźni? Może uraz do mnie?- skończyła Shee popijając herbatę.
-Słuchaj, on był kiedyś twoim przyjacielem!- krzyknął Spike.
-No Spike ale jesteś inteligentny- przewróciła oczami Shee.
-Zostaw go. Nie zasługuje na twoją przyjaźń- Twilight skoczyła na kopyto Shee co miało zapewnie znaczyć położenie kopyta na ramieniu.
Shee uznała to za prawdę.
Jednak bała się, że wciąż gdzieś na dnie jej serca było miejsce dla Awaryna.
-Twoja wczorajsza herbata ostygła- oznajmił ze skwaszoną miną Spike.
-To chyba logiczne, nie? Nie było mnie kilka godzin- przewróciła oczami Shee.
Cała trójka się zaśmiała.
-Złodzieje Kluczy są coraz bliżej Ponyville.- westchnęła Twilight.
-Szkoda, iż jest wśród nich jest Awaryn...- Shee odwróciła wzrok.
-Jaki Awaryn?- palnął Spike.
-Dobra. Zacznę pewną historię. On był... moim przyjacielem. Znałam go od jakiś 20 lat- powiedziała ciężkim głosem złotowłosa klaczka.
-No, opowiadaj!- rozkazali chórem Spike i Twilight.
-Znaliśmy się praktycznie od piaskownicy. Mieszkaliśmy na tej samej uliczce, nasze zabawy to było główie układanie puzzli, budowanie zamków z piasków itd. Nasza dwójka
była tak nierozłączna, on był moim najlepszym przyjacielem. Poszliśmy kiedyś do podstawówki. Niby nic wielkiego, a jednak było to dla nas najgorszym zdarzeniem w życiu.
Ja byłam w innej klasie, on w innej. Widzieliśmy się jedynie po lekcjach, co było dla nas udręką między innymi z powodu dużej ilości lekcjii i nauki. Byliśmy zawsze
codzień razem, a wysyłaliśmy liściki przez okno. Kilka mrugnięć i Awaryn był przy moim oknie. Opowiadaliśmy o szkole, każdy co innego. Jednak... po pewnym czasie
Awaryn zaczął się dziwnie zachowywać. Był bardziej szorstki i chłodny, nigdy nie widziałam go takiego. Wydawałoby się że ktoś go podmienił czy coś... Popadł w złe
towarzystwo. Myślę, że dlatego tak się zmienił. Miał dwóch ,,najlepszych" przyjaciół- czarnego ziemskiego kucyka i wielkiego, ciemnozielonego alicorna. Już wiele
razy dyrektorka chciała ich wyrzucić. Namawiali Awaryna do zrobienia pewnych rzeczy.... STRASZNYCH rzeczy. Awaryn próbował stawiać opór, jednak z nimi nie miał
szans. Opowiadali mu, jak wykluczą ze szkoły wszystkie słabe kucyki. Że chcą, by zapanował nowy ład. Do tej szkoły chodziła także mała, lekko dziwna klacz. Miała
na imię Chrysalis. Tak, Chrysalis. Była dobrą znajomą Awaryna, zadawała się z jego ,,koleżkami". Już w czasie ukończenia podstawówki stało się coś okropnego.
A między innymi zniknęła gdzieś pewna klacz.Nie było jej miesiącami, wszyscy byli zrozpaczeni. Wszyscy wiedzieli że nienawidziła znajomych Awaryna i z wzajemnością.
Naprawdę, to wszystko było straszne. Wszystko się wydało i ciemnozielony alicorn i czarny kucyk wylecieli ze szkoły. Dosłownie... nie, dyrektorka ich nie wyrzuciła.
Po prostu pewnego dnia oznajmili, że nie chcą się zadawać z uczniami szkoły i następnego dnia już ich nie było. Chrysalis ze szkoły wyszła pewnym krokiem tydzień przed nimi.
Awaryn został sam.
I tak mijały lata... w końcu po podstawówce postanowił ich poszukać. Nie było to trudne, bo wszyscy widzieli ich jak niszczyli wszystko dookoła, nie biorąc na siebie
konsekwencjii. Bez nich Awaryn nie wiedział co robić. Szkoła stała się szkołą przetrwania- bez silnych szkoła upadała. Poznał kilka miłych kucyków, jednak były
za słabe na jego horyzonty.
Szybko Awaryn uciekł z jednej z lekcjii. Już nie miało sensu być w tej szkole. Ja kompletnie zgłupiałam, pobiegłam za nim, chciałam mu pomóc. Ze mną pobiegła
moja do dziś najlepsza przyjaciółka, Shy Xaya. To był okropny błąd. Awaryn w ataku złości cisnął w nią zaklęciem. Upadła. To go na zawsze zniszczyło.
Wtedy stało się coś naprawdę dziwnego. Na jego skórze pojawiły się ostre, metalowe kolce, jego ciało się wydłużyło.
Spytałam się go, czy mnie pamięta. On na to odpowiedział ,,Nie, nie pamiętam cię. Te głupie zabawy i nasza rzekoma przyjaźń to nic, rozumiesz? Nic! Nienawidzę cię za to,
że pozwoliłaś im mnie zniszczyć". Z jego oka wypłynęła ostatnia łza i teleportował się gdzieś daleko.
Kiedy uciekałam przed Złodziejami Kluczy napotkałam go. Uciekałam OSOBIŚCIE przed nim. On odwrócił wzrok, kiedy na niego patrzyłam. Do dziś nie wiem, czy to był
wstyd? Czy może strach, lub powrót dawnej przyjaźni? Może uraz do mnie?- skończyła Shee popijając herbatę.
-Słuchaj, on był kiedyś twoim przyjacielem!- krzyknął Spike.
-No Spike ale jesteś inteligentny- przewróciła oczami Shee.
-Zostaw go. Nie zasługuje na twoją przyjaźń- Twilight skoczyła na kopyto Shee co miało zapewnie znaczyć położenie kopyta na ramieniu.
Shee uznała to za prawdę.
Jednak bała się, że wciąż gdzieś na dnie jej serca było miejsce dla Awaryna.
Celestia Live&Love 2 Rozdział 2
Drzwi domu AppleJack otwarły się. Na kanapie leżała AppleJack. Najdziwniejsze było to, iż jej kopyta były oplecione jakąś rośliną, a kapelusz przywarł do grzywy.
-Nie umiem nic na to poradzić! Te pnącza wzięły się z nikąd!- jęknęła Apple padając na łóżko.
Z kuchni wyjrzała babcia Smitch.
-Chcesz szarlotki? Jabłka z naszego sadu, pyszne i słodkie- zapewniła staruszka.
-Byłoby świetnie!- uśmiechnęła się Shee. Już po chwili w ustach miała gorący, ledwo wyjęty z pieca kawałek.
-Słuchaj Apple. Zbieram wszystkie kucyki z waszej paczki. Ze swoimi Elementami możecie mi pomóc zwalczyć Chrysalis. Mamy wyruszyć na jej zamek. Co dziwne
Twilight zmniejszyła się do rozmiarów zapałki.
-Do rozmiarów zapałki? Ale numer!- zdziwiła się Applejack.
-No właśnie. Nie wiadomo co będzie z innymi kucykami.- zastanowiła się Shee.
-A ja wiem co z nimi będzie! Słyszałam, że także u Pinkie dzieją się podobne rzeczy.
-Podobne rzeczy? To jeśli się zgodzisz, możemy udać się do niej niedługo. Postanowiłam nocować u Twilight, więc póki nie jest ciemno postaram się wrócić. Pewnie
moja herbata ostygła- zaśmiała się Shee.
Dochodziła godzina 16:00. Shee zjadła szarlotkę, dziękując babci Smitch. Rozczesała szybko złotą grzywę. Spojrzała w lustro. Podparła kopyta o krawędzie
umywalki. Jej odbicie było takie zaniedbane, zdawać by się było że ma jakąś chorobę nerwową, miała tak nierówny oddech. Jej zmartwienia zdawały się nie mieć końca.
-Jak będziemy u Rarity chyba poproszę ją o mini spa- westchnęła Shee.
Usłyszała jakiś trzask w sadzie. Zignorowała to, zamykając drzwi łazienki. Była w błędzie.
Była obserwowana.
Apple Bloom bawiła się ze Sweetie Belle i Scootaloo w sąsiednim pokoju. Shee była zajęta przyjacielską rozmową z AppleJack.
-Sweetie Belle, jak myślisz, co się tutaj dzieje?- spytała Scootaloo.
-A bo ja wiem? Jakiś atak czy coś? Może zabrakło czegoś w sklepie? Albo ta ciastkarnia splajtowała czy coś takiego?- zasugerowała Sweetie, zastanawiając się głęboko.
-Nie, nie splajtowała- pokręciła głową Apple Bloom.
-Skąd to wiesz?- zapytały chórem towarzyszki.
-Bo byłam tam w zeszłym tygodniu. Miła sprzedawczyni dała mi cukierka za kupienie kilku ciasteczek- wzruszyła kopytami Apple Bloom.
-Na pewno? A nie po prostu drobnych by wydać ci resztę?- zasugerowała Sweetie.
-W sumie... to nawet mogłoby tak być- zamyśliła się Apple Bloom.
Znaczkowa Liga rozpoczęła nową rozmowę, a tymczasem rozmowa Shee z Apple zeszła na temat organizacyjny.
-Złodzieje Kluczy rozszerzają swoją działalność tak obszernie, że niedługo będzie prosić pegazy o pomoc w organizacjii mgieł- zauważyła Apple.
-Owszem. Rainbow miała się tym zająć, nie? Ale nie wiadomo czy z nią się COŚ nie stało. Wiadomo co- skrzywiła się Shee.
-Jak myślisz, jaka może być przypadłość Pinkie? To bardzo ważne. Łatwiej nam będzie jej szukać jeśli będziemy wiedzieć CO JEJ JEST.- podkreśliła Applejack.
-Może zabrakło balonów na imprezie?- zaśmiała się złotowłosa klacz.
-Tak. Mogłoby rzeczywiście tak być. Ja przynajmniej tak uważam, że będzie to coś bardziej konkretnego niż w moim przypadku...-AppleJack przechadzała się po pokoju
co nie było łatwe z powodu plączy oplatających jej kopyta.
-Czemu tak uważasz?- spytała Shee.
-Mniej więcej dlatego, że jej charakter jest bardziej przewidywalny i konkretny. Moim zdaniem- rzekła Apple, wpatrując się w okno.
-Rozumiem. Pora będzie się zbierać do domu. Jest późno. Jutro spotkajmy się przy furtce.
-Jasne- potakiwała Apple.
Shee wybiegła przez drzwi. Zapadał zmrok, a powinna była być już dawno w domu Twilight.
-Nie umiem nic na to poradzić! Te pnącza wzięły się z nikąd!- jęknęła Apple padając na łóżko.
Z kuchni wyjrzała babcia Smitch.
-Chcesz szarlotki? Jabłka z naszego sadu, pyszne i słodkie- zapewniła staruszka.
-Byłoby świetnie!- uśmiechnęła się Shee. Już po chwili w ustach miała gorący, ledwo wyjęty z pieca kawałek.
-Słuchaj Apple. Zbieram wszystkie kucyki z waszej paczki. Ze swoimi Elementami możecie mi pomóc zwalczyć Chrysalis. Mamy wyruszyć na jej zamek. Co dziwne
Twilight zmniejszyła się do rozmiarów zapałki.
-Do rozmiarów zapałki? Ale numer!- zdziwiła się Applejack.
-No właśnie. Nie wiadomo co będzie z innymi kucykami.- zastanowiła się Shee.
-A ja wiem co z nimi będzie! Słyszałam, że także u Pinkie dzieją się podobne rzeczy.
-Podobne rzeczy? To jeśli się zgodzisz, możemy udać się do niej niedługo. Postanowiłam nocować u Twilight, więc póki nie jest ciemno postaram się wrócić. Pewnie
moja herbata ostygła- zaśmiała się Shee.
Dochodziła godzina 16:00. Shee zjadła szarlotkę, dziękując babci Smitch. Rozczesała szybko złotą grzywę. Spojrzała w lustro. Podparła kopyta o krawędzie
umywalki. Jej odbicie było takie zaniedbane, zdawać by się było że ma jakąś chorobę nerwową, miała tak nierówny oddech. Jej zmartwienia zdawały się nie mieć końca.
-Jak będziemy u Rarity chyba poproszę ją o mini spa- westchnęła Shee.
Usłyszała jakiś trzask w sadzie. Zignorowała to, zamykając drzwi łazienki. Była w błędzie.
Była obserwowana.
Apple Bloom bawiła się ze Sweetie Belle i Scootaloo w sąsiednim pokoju. Shee była zajęta przyjacielską rozmową z AppleJack.
-Sweetie Belle, jak myślisz, co się tutaj dzieje?- spytała Scootaloo.
-A bo ja wiem? Jakiś atak czy coś? Może zabrakło czegoś w sklepie? Albo ta ciastkarnia splajtowała czy coś takiego?- zasugerowała Sweetie, zastanawiając się głęboko.
-Nie, nie splajtowała- pokręciła głową Apple Bloom.
-Skąd to wiesz?- zapytały chórem towarzyszki.
-Bo byłam tam w zeszłym tygodniu. Miła sprzedawczyni dała mi cukierka za kupienie kilku ciasteczek- wzruszyła kopytami Apple Bloom.
-Na pewno? A nie po prostu drobnych by wydać ci resztę?- zasugerowała Sweetie.
-W sumie... to nawet mogłoby tak być- zamyśliła się Apple Bloom.
Znaczkowa Liga rozpoczęła nową rozmowę, a tymczasem rozmowa Shee z Apple zeszła na temat organizacyjny.
-Złodzieje Kluczy rozszerzają swoją działalność tak obszernie, że niedługo będzie prosić pegazy o pomoc w organizacjii mgieł- zauważyła Apple.
-Owszem. Rainbow miała się tym zająć, nie? Ale nie wiadomo czy z nią się COŚ nie stało. Wiadomo co- skrzywiła się Shee.
-Jak myślisz, jaka może być przypadłość Pinkie? To bardzo ważne. Łatwiej nam będzie jej szukać jeśli będziemy wiedzieć CO JEJ JEST.- podkreśliła Applejack.
-Może zabrakło balonów na imprezie?- zaśmiała się złotowłosa klacz.
-Tak. Mogłoby rzeczywiście tak być. Ja przynajmniej tak uważam, że będzie to coś bardziej konkretnego niż w moim przypadku...-AppleJack przechadzała się po pokoju
co nie było łatwe z powodu plączy oplatających jej kopyta.
-Czemu tak uważasz?- spytała Shee.
-Mniej więcej dlatego, że jej charakter jest bardziej przewidywalny i konkretny. Moim zdaniem- rzekła Apple, wpatrując się w okno.
-Rozumiem. Pora będzie się zbierać do domu. Jest późno. Jutro spotkajmy się przy furtce.
-Jasne- potakiwała Apple.
Shee wybiegła przez drzwi. Zapadał zmrok, a powinna była być już dawno w domu Twilight.
Celestia Live'Love 2 Rozdział 1
-No proszę. Obudzona- uśmiechnął się Spike, podając Shee kubek herbaty.
-Żartujesz? Twilight śpi na moim kopycie, bałam się jej przygnieść!- krzyknęła Shee- z resztą... nie łatwo jest nosić ze sobą miniaturowego kucyka!
Spike rzucił przelotne spojrzenie na pobielałe od ściskania obrzeża kopyt Shee i pokręcił znacząco głową.
-No to ćwiczymy. Nauczę cię teorii magicznej. Rozumiesz?- spytała Twilight chodząc po stoliku.
-Jasne- uśmiechnęła się Shee.
-Powiedzmy, że 20% magii nieużywanej znika z rogu jednorożców. My, jako jednorożce musimy regenerować magię. Nasza magia częściowo skupia się na naszych obawach,
przez brak wiary w siebie tracimy jej ogólny dostęp. Talentem niektórych jednorożców może być chociażby magia sama w sobie. Posiadamy swój własny, subtelny rodzaj magii.
Możemy ją zwiększyć za pomocą amuletów, jednak manipulacja przedmiotami za pomocą telekinezy jest podstawą. -objaśniła Twilight.
-Nigdy nie używałaś magii?- spytał Spike.
-Nie, nigdy.- wyznała Shee.
-Dobrze. To czas na praktykę. Spróbuj skupić się na tym piórku. Spróbuj podnieść je magią. To bardzo łatwe. No, dalej!- zachęciła ją Twilight.
Shee spojrzała na piórko. Wytężyła siłę umysłu, w jej głowie zawirowało. Poczuła nieznajome uczucie uciekania powietrza z rogu, powoli wszystko dookoła pobielało, widziała
tylko te piórko. Jej oczy wydawały się głębsze, zniknął z nich strach i niezdecydowanie. Zamknęła oczy i po chwili piórko podleciało tak wysoko sufitu, że Twilight zaklaskała.
-Wspaniale!- Twilight uśmiechnęła się, Spike jej wtórował.
-Próba i lekcja pierwsza zdane. Nie musisz się stresować!
-Nie stresuję się- mruknęła Shee.
I tu wrócimy do początku. Twilight zastanawiała się. Shee miała pewien cel podróży, przeszukiwała Ponyville, zbierała kucyki do wyprawy.
Pewnego dnia w domu Twilight coś wybuchło. Zmniejszyła się do rozmarów zapałki, a to nie jedno z dziwnych zdarzeń z Ponyville. Pogoda wariowała, a to wszystko
przez wybór Wybranej, następczyni Lustrzanej Klaczy.
Książki na półkach były tak zakurzone, że momentami wyglądały na tak stare... ale w końcu były tam jedne z najstarszych książek jakie posiadał jakikolwiek kucyk
z Ponyville. Ulica opustoszała. Shee łyknęła herbaty i wybiegła z domku.
-Hej! Hej! Dokąd idziesz?- krzyczał Spike.
-Wypróbować magię w praktyce. Idę na farmę Apple Jack- oznajmiła Shee. Szybkim ruchem założyła pelerynę i pognała w kierunku peryferii Ponyville.
-Ej! Ej! Shee! Zaczekaj! Herbata ci stygnie!- Spike skakał w górę, wymachując kubkiem. Potknął się i wylał na siebie duży kubek. Na jego oku leżała cytryna.
-Piecze! Piecze! Twilight pomóż!- jęknął smok.
Twilight zachichotała
-Z czego się śmiejesz Twilight?- pytał zdenerwowany Spike.
-Przecież masz ręce, ogon i ręcznik. Dasz sobie radę. Magia nie może służyć do takich celów- Twilight już po chwili skryła się za popiersiem znanego magika.
-Czemu akurat TY musisz być taka oczytana?- Spike westchnął.
Tymczasem Shee galopowała w stronę farmy Apple. Kwiaty jabłoni kwitły na soczystozielonych polach, a kosze pełne zeszłosezonowych jabłek i beczki cydru
piętrzyły się przy stodole. Shee nigdy tu nie była. Stąpała ostrożnie z umiarem i niepewnością. Co jeśli Applejack zmniejszyła się do rozmarów mniejszych niż Twilight
i zaraz na nią nadepnie?
Zobaczyła bawiącą się przy domach Apple Bloom.
-Cześć! Jesteś Apple Bloom? Słuchaj, gdzie jest Applejack?- spytała Shee, wpatrując się w żółtą klaczkę.
Jej mina zdradziła niewiele. Przybrała najdziwniejszy odcień czerwieni. Apple Bloom pogalopowała w kierunku furtki.
-Apple Bloom! Chodź tutaj natychmiast i powiedz mi gdzie jest twoja siostra!- krzyknęła surowo Shee tupiąc kopytem.
Apple Bloom zrezygnowana podeszła do Shee.
-Z nią jest coś nie tak. Chodź za mną, wiele teraz się dzieje dziwnych rzeczy....
-Żartujesz? Twilight śpi na moim kopycie, bałam się jej przygnieść!- krzyknęła Shee- z resztą... nie łatwo jest nosić ze sobą miniaturowego kucyka!
Spike rzucił przelotne spojrzenie na pobielałe od ściskania obrzeża kopyt Shee i pokręcił znacząco głową.
-No to ćwiczymy. Nauczę cię teorii magicznej. Rozumiesz?- spytała Twilight chodząc po stoliku.
-Jasne- uśmiechnęła się Shee.
-Powiedzmy, że 20% magii nieużywanej znika z rogu jednorożców. My, jako jednorożce musimy regenerować magię. Nasza magia częściowo skupia się na naszych obawach,
przez brak wiary w siebie tracimy jej ogólny dostęp. Talentem niektórych jednorożców może być chociażby magia sama w sobie. Posiadamy swój własny, subtelny rodzaj magii.
Możemy ją zwiększyć za pomocą amuletów, jednak manipulacja przedmiotami za pomocą telekinezy jest podstawą. -objaśniła Twilight.
-Nigdy nie używałaś magii?- spytał Spike.
-Nie, nigdy.- wyznała Shee.
-Dobrze. To czas na praktykę. Spróbuj skupić się na tym piórku. Spróbuj podnieść je magią. To bardzo łatwe. No, dalej!- zachęciła ją Twilight.
Shee spojrzała na piórko. Wytężyła siłę umysłu, w jej głowie zawirowało. Poczuła nieznajome uczucie uciekania powietrza z rogu, powoli wszystko dookoła pobielało, widziała
tylko te piórko. Jej oczy wydawały się głębsze, zniknął z nich strach i niezdecydowanie. Zamknęła oczy i po chwili piórko podleciało tak wysoko sufitu, że Twilight zaklaskała.
-Wspaniale!- Twilight uśmiechnęła się, Spike jej wtórował.
-Próba i lekcja pierwsza zdane. Nie musisz się stresować!
-Nie stresuję się- mruknęła Shee.
I tu wrócimy do początku. Twilight zastanawiała się. Shee miała pewien cel podróży, przeszukiwała Ponyville, zbierała kucyki do wyprawy.
Pewnego dnia w domu Twilight coś wybuchło. Zmniejszyła się do rozmarów zapałki, a to nie jedno z dziwnych zdarzeń z Ponyville. Pogoda wariowała, a to wszystko
przez wybór Wybranej, następczyni Lustrzanej Klaczy.
Książki na półkach były tak zakurzone, że momentami wyglądały na tak stare... ale w końcu były tam jedne z najstarszych książek jakie posiadał jakikolwiek kucyk
z Ponyville. Ulica opustoszała. Shee łyknęła herbaty i wybiegła z domku.
-Hej! Hej! Dokąd idziesz?- krzyczał Spike.
-Wypróbować magię w praktyce. Idę na farmę Apple Jack- oznajmiła Shee. Szybkim ruchem założyła pelerynę i pognała w kierunku peryferii Ponyville.
-Ej! Ej! Shee! Zaczekaj! Herbata ci stygnie!- Spike skakał w górę, wymachując kubkiem. Potknął się i wylał na siebie duży kubek. Na jego oku leżała cytryna.
-Piecze! Piecze! Twilight pomóż!- jęknął smok.
Twilight zachichotała
-Z czego się śmiejesz Twilight?- pytał zdenerwowany Spike.
-Przecież masz ręce, ogon i ręcznik. Dasz sobie radę. Magia nie może służyć do takich celów- Twilight już po chwili skryła się za popiersiem znanego magika.
-Czemu akurat TY musisz być taka oczytana?- Spike westchnął.
Tymczasem Shee galopowała w stronę farmy Apple. Kwiaty jabłoni kwitły na soczystozielonych polach, a kosze pełne zeszłosezonowych jabłek i beczki cydru
piętrzyły się przy stodole. Shee nigdy tu nie była. Stąpała ostrożnie z umiarem i niepewnością. Co jeśli Applejack zmniejszyła się do rozmarów mniejszych niż Twilight
i zaraz na nią nadepnie?
Zobaczyła bawiącą się przy domach Apple Bloom.
-Cześć! Jesteś Apple Bloom? Słuchaj, gdzie jest Applejack?- spytała Shee, wpatrując się w żółtą klaczkę.
Jej mina zdradziła niewiele. Przybrała najdziwniejszy odcień czerwieni. Apple Bloom pogalopowała w kierunku furtki.
-Apple Bloom! Chodź tutaj natychmiast i powiedz mi gdzie jest twoja siostra!- krzyknęła surowo Shee tupiąc kopytem.
Apple Bloom zrezygnowana podeszła do Shee.
-Z nią jest coś nie tak. Chodź za mną, wiele teraz się dzieje dziwnych rzeczy....
sobota, 9 marca 2013
Wracam i mam niespodziankę :3
Jak w tytule! Sorry że nie pisałam ale nie miałam czasu przez naukę, grę na gitarze, keyboardzie i przez dziwne dziwactwa czyli niesamowite niemalże paranormalne zdarzenia, jakieś kamienie, znaki.... Po prostu zapomnijmy o tym, ok?
Może się ucieszycie, a może nie, ale jutro WPISZĘ NA RAZ OD 3 DO 5 ROZDZIAŁÓW 2 CZĘŚCI CLL!
Czwartego (kwietnia) mam urodziny i wtedy będzie też kilka rozdziałów :P Zadziwię was oznajmując, że 2 część CLL zajmie mi ok. 2 tygodni, a będzie miała 10 rozdziałów.
Może się ucieszycie, a może nie, ale jutro WPISZĘ NA RAZ OD 3 DO 5 ROZDZIAŁÓW 2 CZĘŚCI CLL!
Czwartego (kwietnia) mam urodziny i wtedy będzie też kilka rozdziałów :P Zadziwię was oznajmując, że 2 część CLL zajmie mi ok. 2 tygodni, a będzie miała 10 rozdziałów.
niedziela, 17 lutego 2013
Yay!
Twinkie kocham cię <3
Dobra, poza marginesem. Sorry że przez dłuższy czas nie pisałam. Dziś napiszę wam o....
Otwieram... i co widzę? Tak, w rzeczy samej! Rainbow Dash! Ale mi szczęście dopisał :3 W drugiej była Skywishes, tu zdjęcia z Grafiki Google:
A no i Twinkie dzięks ;) Zaszczytne Twinkie ocenia xD
Dobra, poza marginesem. Sorry że przez dłuższy czas nie pisałam. Dziś napiszę wam o....
BLINDBAGACH!
Taak, byłam w sklepie... podchodze do kasy... a tam 3 saszetki z Blindbagami! Kupiłam dwie :)Otwieram... i co widzę? Tak, w rzeczy samej! Rainbow Dash! Ale mi szczęście dopisał :3 W drugiej była Skywishes, tu zdjęcia z Grafiki Google:
A no i Twinkie dzięks ;) Zaszczytne Twinkie ocenia xD
sobota, 9 lutego 2013
WAŻNE! FF!
Cześć ludki :P Ferieee! Juhuu!
Shee wyrusza na znalezienie reszty niepokonanej szóstki- Rainbow, AppleJack, Fluttershy, Pinkie, Rarity.
W tej części spotyka Twinkshy, posiadaczkę Miecza Ognia. Aby dotrzeć do niej i zdobyć jej zaufanie musi pokazać, że potrafi być dobrą wojowniczką i nie lęka się przeciwności.
Część zadedykowana ogółem dla:
-Twadlight (za inspirację!)
-Twinkie (bo Twinkshy jest oparta na jej nicku :D)
OFICJALNIE ZAMYKAM CZĘŚĆ 1 CELESTIA LIVE' LOVE
Teraz zaczyna się część 2- napiszę wam w skrócie fabułę.Shee wyrusza na znalezienie reszty niepokonanej szóstki- Rainbow, AppleJack, Fluttershy, Pinkie, Rarity.
W tej części spotyka Twinkshy, posiadaczkę Miecza Ognia. Aby dotrzeć do niej i zdobyć jej zaufanie musi pokazać, że potrafi być dobrą wojowniczką i nie lęka się przeciwności.
Część zadedykowana ogółem dla:
-Twadlight (za inspirację!)
-Twinkie (bo Twinkshy jest oparta na jej nicku :D)
czwartek, 7 lutego 2013
Horrorystycznie- nowy rysunek!
Dziś naszła mnie wena na rysowanie czegoś strasznego...
Może i nie jest straszne, na obrazie jest wilkokucykodziewczyna więc nieogarnięte :P
Obraz wziął się w mojej głowie po jakimś horrorze z średniowieczem... nie pamiętam.
Dedykacja dla Pinkamenowców :P
Obraz dziwny :/
Może i nie jest straszne, na obrazie jest wilkokucykodziewczyna więc nieogarnięte :P
Obraz wziął się w mojej głowie po jakimś horrorze z średniowieczem... nie pamiętam.
Dedykacja dla Pinkamenowców :P
Obraz dziwny :/
środa, 6 lutego 2013
Kuucyki!
Kucorki! Dziś wpadłam na pomysł ulepienia plastelinowego kucyka, myślałam nad AppleJack bo jest stosunkowo prosta do ulepienia.
2. Twinkie, co z nagłówkiem? :3
3. Macie jakieś pomysły na utrwalenie plasteliny żeby nie ,,zmatowiała" pod wpływem czasu?
2. Twinkie, co z nagłówkiem? :3
3. Macie jakieś pomysły na utrwalenie plasteliny żeby nie ,,zmatowiała" pod wpływem czasu?
niedziela, 3 lutego 2013
Różne
1. Muszę wyznać, że moja klasa jest super! To nie chwalenie się, po prostu spędzę z nimi kolejne, pełne wrażeń popołudnie, ogarniają, orientują się i ogółem: ślę całusy, mimo że o mojej pegasistowości mało kto wie :P
2. Twinkie, zrobisz mi nagłówek? :D Bardzoo bym prosiła... jaki kolwiek z tym hasłem co jest na obecnym :)
3. Mam CAŁKOWITY plan tygodnia! Więc pisać będę w miare dużo w tym tygodniu, czasem pisze z tableta ;)
4. I like it! Czyli lubię myśleć nad Celestia Live&Love na matematyce, na niektórych lekcjach na marginesach szkicuję kucyk :P
5. Cały dzień grałam na gitarze i mam palce pocięte, rok temu po grze miałam takie wielkie, fioletowe sińce, teraz mam pocięte, palce się odzwyczaiły...
6. Juz sie nie mogę doczekać nowego odcinka!
7. Kocham komedie romantyczne xD Dziwna jestem lol :P
2. Twinkie, zrobisz mi nagłówek? :D Bardzoo bym prosiła... jaki kolwiek z tym hasłem co jest na obecnym :)
3. Mam CAŁKOWITY plan tygodnia! Więc pisać będę w miare dużo w tym tygodniu, czasem pisze z tableta ;)
4. I like it! Czyli lubię myśleć nad Celestia Live&Love na matematyce, na niektórych lekcjach na marginesach szkicuję kucyk :P
5. Cały dzień grałam na gitarze i mam palce pocięte, rok temu po grze miałam takie wielkie, fioletowe sińce, teraz mam pocięte, palce się odzwyczaiły...
6. Juz sie nie mogę doczekać nowego odcinka!
7. Kocham komedie romantyczne xD Dziwna jestem lol :P
sobota, 2 lutego 2013
:))
Na ten tydzień mam w planach wycieczkę szkolo/klasową nie wiem jak to nazwać w góry :) Nie pytajcie się o szczegóły, cii!
Jak się genialnie czuję! Katar, ból głowy i znużenie... niech mi w tym tygodniu minie!
Kto z was ma ferie 11 lutego? Ja mam 11 jak zapewnie cały Śląsk ;)
Jak się genialnie czuję! Katar, ból głowy i znużenie... niech mi w tym tygodniu minie!
Kto z was ma ferie 11 lutego? Ja mam 11 jak zapewnie cały Śląsk ;)
Celestia Live&Love- Mała Twilight.
Zbliżała się wiosna. Pączki na drzewach zamieniały się w malutkie kwiatuszki, rosa delikatnie spływała po listkach a przez resztki śniegu wyglądały przebiśniegi. Shee idąc do Ponyville z workiem pieniędzy i kilku sucharów w pysku, podziwiała ten krajobraz.
Lecz mimo tego kucyki krzątały się radośnie po mieście w szalach i ciepłych czapkach. Wsłuchiwały się w gwizdanie ptaszków i uśmiechały się przelotnie.
-Naprawdę? To już dziesiąta! To ci dopiero!- zaśmiał się starszy kucyk podpierający się na lasce.
Lecz uwagę wszystkich w jednej chwili zwrócił różowawy wybuch w wielkim drzewie z licznymi okienkami.
-To domek Twilight Sparkle!- krzyknęła Shee i pogalopowała do sękatego pnia, pukając na wszelki wypadek.
PUK,PUK
Nikt się nie odezwał
PUK PUK
Znowu nic. Jednak tym razem Shee przykładając ucho do drzwi usłyszała cichutkie, mysie ,,Wejdź"
Otworzyła drzwi. Twilight nigdzie nie było. Cały dom stał pusty, jedynie unosił się zapach świeżych książek i delikatny dym.
Shee za wszelką cenę szukała Spika. Już po pewnym czasie zastała go w pokoju, strasznie nerwowego.
-Gdzie jest Twilight?- spytała, przystępując z kopyta na kopyto.
-Twilight? Ma MAŁY problem- zaśmiał się Spike i wskazał ręką malutkie pudełko po zapałkach.
Shee zaskoczona delikatnie wysunęła szufladkę pudełka.
Osoba, która była na dnie to była z pewnością Twilight Sparkle.
***
-Jak to się stało? Że jesteś wielkości zapałki?- zapytała Shee, patrząc na róg Twilight. Gasł. Zmieniał się i gasł. Jej czary z pewnością osłabły.
-Nie mam pojęcia! Obudziłam się dzisiaj normalnej wielkości, rozległ się huk, różowy dym i się stało!- piszczała Twilight nienaturalnie cieńkim głosem.
-Nie próbowałaś użyć Elementu Harmonii?-zdziwiła się Shee.
-Naprawdę tylko ja czytałam ,,Magiczną Historię Magii"? Elementy nie mogą służyć do takich celów!- oburzyła się Twi i położyła się na kopycie Shee.
-No tak... dzieją się... dziwne rzeczy- szepnął Spike.
-Spike, wyjaśnij, co masz na myśli- poprosiła spokojnie Twilight.
-Chodzi o to, że w Cloudsdale dzieją się dziwne rzeczy... pogoda że tak się wyrażę.... wariuje. Pegazy są niespokojne. Słabnie moc jednorożców. A nad zamkiem Chrysalis
unosi się taka dziwna, zielonkawa mgiełka...- powiedział.
-To Discord wraca?!- krzyknęła Shee. Jakoś to jej się wyrwało. Nie chciała tego powiedzieć.
-To coś innego, zupełnie innego. Myślę że to złożony rodzaj magii polegający na odwracaniu uwagi kucyków od czegoś istotnego...- Twilight przechadzała się tam i z powrotem bo wyciągniętym kopycie Shee.
-My też mamy istotną sprawę, a mianowicie: jak cię powiększyć?- Shee spojrzała na malutką klaczkę.
-Może to egoistyczne, ale najlepiej byłoby zwołać inne kucyki z Elementami.- zastanowił się Spike.
-Dobrze, w ciągu kilku dni wrócę z nimi... ale co jeśli je pomniejszono także?- zaniepokoiła się Shee.
-Nic się nie stanie Shee- uśmiechnęła się Twilight- to będę miała równych sobie. Damy radę!
Shee uśmiechnęła się.
Lecz mimo tego kucyki krzątały się radośnie po mieście w szalach i ciepłych czapkach. Wsłuchiwały się w gwizdanie ptaszków i uśmiechały się przelotnie.
-Naprawdę? To już dziesiąta! To ci dopiero!- zaśmiał się starszy kucyk podpierający się na lasce.
Lecz uwagę wszystkich w jednej chwili zwrócił różowawy wybuch w wielkim drzewie z licznymi okienkami.
-To domek Twilight Sparkle!- krzyknęła Shee i pogalopowała do sękatego pnia, pukając na wszelki wypadek.
PUK,PUK
Nikt się nie odezwał
PUK PUK
Znowu nic. Jednak tym razem Shee przykładając ucho do drzwi usłyszała cichutkie, mysie ,,Wejdź"
Otworzyła drzwi. Twilight nigdzie nie było. Cały dom stał pusty, jedynie unosił się zapach świeżych książek i delikatny dym.
Shee za wszelką cenę szukała Spika. Już po pewnym czasie zastała go w pokoju, strasznie nerwowego.
-Gdzie jest Twilight?- spytała, przystępując z kopyta na kopyto.
-Twilight? Ma MAŁY problem- zaśmiał się Spike i wskazał ręką malutkie pudełko po zapałkach.
Shee zaskoczona delikatnie wysunęła szufladkę pudełka.
Osoba, która była na dnie to była z pewnością Twilight Sparkle.
***
-Jak to się stało? Że jesteś wielkości zapałki?- zapytała Shee, patrząc na róg Twilight. Gasł. Zmieniał się i gasł. Jej czary z pewnością osłabły.
-Nie mam pojęcia! Obudziłam się dzisiaj normalnej wielkości, rozległ się huk, różowy dym i się stało!- piszczała Twilight nienaturalnie cieńkim głosem.
-Nie próbowałaś użyć Elementu Harmonii?-zdziwiła się Shee.
-Naprawdę tylko ja czytałam ,,Magiczną Historię Magii"? Elementy nie mogą służyć do takich celów!- oburzyła się Twi i położyła się na kopycie Shee.
-No tak... dzieją się... dziwne rzeczy- szepnął Spike.
-Spike, wyjaśnij, co masz na myśli- poprosiła spokojnie Twilight.
-Chodzi o to, że w Cloudsdale dzieją się dziwne rzeczy... pogoda że tak się wyrażę.... wariuje. Pegazy są niespokojne. Słabnie moc jednorożców. A nad zamkiem Chrysalis
unosi się taka dziwna, zielonkawa mgiełka...- powiedział.
-To Discord wraca?!- krzyknęła Shee. Jakoś to jej się wyrwało. Nie chciała tego powiedzieć.
-To coś innego, zupełnie innego. Myślę że to złożony rodzaj magii polegający na odwracaniu uwagi kucyków od czegoś istotnego...- Twilight przechadzała się tam i z powrotem bo wyciągniętym kopycie Shee.
-My też mamy istotną sprawę, a mianowicie: jak cię powiększyć?- Shee spojrzała na malutką klaczkę.
-Może to egoistyczne, ale najlepiej byłoby zwołać inne kucyki z Elementami.- zastanowił się Spike.
-Dobrze, w ciągu kilku dni wrócę z nimi... ale co jeśli je pomniejszono także?- zaniepokoiła się Shee.
-Nic się nie stanie Shee- uśmiechnęła się Twilight- to będę miała równych sobie. Damy radę!
Shee uśmiechnęła się.
czwartek, 31 stycznia 2013
piątek, 25 stycznia 2013
Żałoba
Twiśka
Dash ogłasza żałobę z powodu strasznej śmierci naszego Drogiego
Przyjaciela -Maćka. Ogłaszam także że każdy blogger, który miał I będzie
miał na zawsze do niego szacunek niech od 24 do 31 stycznia zmieni swój
nagłówek na żałobny.. Chodzi tu o okazanie szacunku temu człowiekowi,
chociaż tym gestem...
Pogrążona w smutku Twiśka Dash.
Pogrążona w smutku Twiśka Dash.
poniedziałek, 21 stycznia 2013
Celestia Live&Love- Mała walka
-Nie uciekaj! Ona cię zabije!- krzyknęła klaczka. Przywarła do ściany, dotknęła kopytem lodowatego przedramienia Shee i spojrzała na nią bynajmniej z przerażeniem.
-Nie zabije mnie. Może wzrokiem, co?- parsknęła Shee i dziarsko ruszyła ku drzwiom. Nie ma to jak optymistyczne myśli.
-A zgadłabyś! Podobno pochodzi od Meduz. Pod tą czapką ma podobno węże. Chcesz się przekonać? Akashy Love po spotkaniu z nią ,,oko w oko" zniknęła. Śmieszne, co?- klaczka, która wcześniej płakała miała zaczerwienione oczy, z których teraz obficie skapywały łzy- Ale nie! Zjadłaś batoniki, przepyszne! Tak przepyszne że ludzie jedząc je tyją i tyją i zjada je ta... ta Przełożona.
-Bzdury pleciesz! Odsuń się, muszę spakować rzeczy, usunąć ze szpitala te przeklęte batoniki. Jak jutro wyruszę, to znajdę się dopiero późnym popołudniem w Przystani Kucyków. To troche potrwa. Lepiej dziś wyruszyć. Nie chcę zginąć- upierała się stanowczo Shee. Zatrzasnęła wieko walizy. Kopnęła kopytem drzwi i wyszła.
,,Sekunda. To ważne. Jeśli ich zostawię- zginą. Ale muszę się ratować. Co robić?"- myślała gorączkowo Shee. Przytupując kopytem zastanawiała się. To był ułamek sekundy. Gdzieś w oddali, na schodach usłyszała stłumione krzyki i tupot kopyt na schodach. Wbiegła galopem do szpitala. Zgarnęła batoniki w kopyta.
-JEŚLI TY NIE MOŻESZ ZJEŚĆ BATONIKÓW, ZMUSZĘ CIĘ!- ryczała Przełożona, chwytając pod gardło Shee. Puls przyśpieszył, pojawiły się krople potu na białej sierści. Shee z całej siły myślała o magii wzbierającej się w niej, że rozsadza ją jak balon. Przełożona odskoczyła przerażona. Unosiła się metr nad ziemią.
-Nie utrzymam tyle tego pola energii! Ratujcie się!- krzyczała Shee do małej klaczki.
Zdążyła. W chwili kiedy kuce zdenerwowane uciekały przez otwarte na oścież drzwi, szpital zaczął płonąć. W ogniu spłonęły batoniki. Potrząsnęła złotą grzywą, zrobiła obrót i zaczęła ciskać batonikami w Przełożoną.
-JESZCZE SIĘ ZOBACZYMY! MAM ARMIĘ! TO NIE KONIEC!- Przełożona ledwo unikała batoników. W końcu róg Shee ugodził ją w serce. Opadła, chwiejąc się. Zauważyła, że niektóre klaczki stały w miejscu. Umijał je ogień, jakby były z tytanu. Co się działo?
Około setki kucyków galopowało polaną za szpitalem. Uciekały, ciesząc się wolnością. Kilkanaście kuców stało w płomieniach, z zamglonymi oczami i niewyraźnym wyrazem twarzy.
-To jej wojownicy! Prywatna armia! Nic nie zrobię- krzyczała Shee. Do jej powiek napływały łzy złości i smutku. Wszystkie wysiłki na marne! Na próżno!
,,Jednak uratowałaś. Niemal wszystkich."- odpowiedział głos w jej głowie. Róg zalśnił bladym światłem. Pole siłowe pękło. Przełożona rzuciła się Shee do gardła.
Ostatni batonik spłonął. Może to szansa?
Klacz spojrzała zdezorientowana na kucyki stojące w miejscu. Pewnie skusiły się na tony batoników i są sługami Przełożonej.
Kiedy Przełożona leżała na podłodze, Shee zaczęła trzeźwo myśleć- więc żyje? Ma armię?
Miała sekundy, by stanąć na silnych kopytach i pogalopować.
Wstała. Spalone łóżka wyglądały fatalnie. Zarys ostatniego uciekającego kucyka znikł za horyzontem.
Postanowiła.
To była mała walka przed wielką wojną.
-Nie zabije mnie. Może wzrokiem, co?- parsknęła Shee i dziarsko ruszyła ku drzwiom. Nie ma to jak optymistyczne myśli.
-A zgadłabyś! Podobno pochodzi od Meduz. Pod tą czapką ma podobno węże. Chcesz się przekonać? Akashy Love po spotkaniu z nią ,,oko w oko" zniknęła. Śmieszne, co?- klaczka, która wcześniej płakała miała zaczerwienione oczy, z których teraz obficie skapywały łzy- Ale nie! Zjadłaś batoniki, przepyszne! Tak przepyszne że ludzie jedząc je tyją i tyją i zjada je ta... ta Przełożona.
-Bzdury pleciesz! Odsuń się, muszę spakować rzeczy, usunąć ze szpitala te przeklęte batoniki. Jak jutro wyruszę, to znajdę się dopiero późnym popołudniem w Przystani Kucyków. To troche potrwa. Lepiej dziś wyruszyć. Nie chcę zginąć- upierała się stanowczo Shee. Zatrzasnęła wieko walizy. Kopnęła kopytem drzwi i wyszła.
,,Sekunda. To ważne. Jeśli ich zostawię- zginą. Ale muszę się ratować. Co robić?"- myślała gorączkowo Shee. Przytupując kopytem zastanawiała się. To był ułamek sekundy. Gdzieś w oddali, na schodach usłyszała stłumione krzyki i tupot kopyt na schodach. Wbiegła galopem do szpitala. Zgarnęła batoniki w kopyta.
-JEŚLI TY NIE MOŻESZ ZJEŚĆ BATONIKÓW, ZMUSZĘ CIĘ!- ryczała Przełożona, chwytając pod gardło Shee. Puls przyśpieszył, pojawiły się krople potu na białej sierści. Shee z całej siły myślała o magii wzbierającej się w niej, że rozsadza ją jak balon. Przełożona odskoczyła przerażona. Unosiła się metr nad ziemią.
-Nie utrzymam tyle tego pola energii! Ratujcie się!- krzyczała Shee do małej klaczki.
Zdążyła. W chwili kiedy kuce zdenerwowane uciekały przez otwarte na oścież drzwi, szpital zaczął płonąć. W ogniu spłonęły batoniki. Potrząsnęła złotą grzywą, zrobiła obrót i zaczęła ciskać batonikami w Przełożoną.
-JESZCZE SIĘ ZOBACZYMY! MAM ARMIĘ! TO NIE KONIEC!- Przełożona ledwo unikała batoników. W końcu róg Shee ugodził ją w serce. Opadła, chwiejąc się. Zauważyła, że niektóre klaczki stały w miejscu. Umijał je ogień, jakby były z tytanu. Co się działo?
Około setki kucyków galopowało polaną za szpitalem. Uciekały, ciesząc się wolnością. Kilkanaście kuców stało w płomieniach, z zamglonymi oczami i niewyraźnym wyrazem twarzy.
-To jej wojownicy! Prywatna armia! Nic nie zrobię- krzyczała Shee. Do jej powiek napływały łzy złości i smutku. Wszystkie wysiłki na marne! Na próżno!
,,Jednak uratowałaś. Niemal wszystkich."- odpowiedział głos w jej głowie. Róg zalśnił bladym światłem. Pole siłowe pękło. Przełożona rzuciła się Shee do gardła.
Ostatni batonik spłonął. Może to szansa?
Klacz spojrzała zdezorientowana na kucyki stojące w miejscu. Pewnie skusiły się na tony batoników i są sługami Przełożonej.
Kiedy Przełożona leżała na podłodze, Shee zaczęła trzeźwo myśleć- więc żyje? Ma armię?
Miała sekundy, by stanąć na silnych kopytach i pogalopować.
Wstała. Spalone łóżka wyglądały fatalnie. Zarys ostatniego uciekającego kucyka znikł za horyzontem.
Postanowiła.
To była mała walka przed wielką wojną.
środa, 16 stycznia 2013
poniedziałek, 14 stycznia 2013
Celestia Live&Love- Podsłuchana rozmowa (krótkie)
Takie krótkie bo nie miałam pomysłu co zrobić xD
Muślinowe zasłony w szpitalu zawiały niespokojnie. Była noc, a czarne gałęzie postukiwały w szyby. Shee leżała z podkulonymi kopytami, patrząc w jesienną zawieruchę przez okno. Szara mgiełka przysłoniła niebo. Zaczęły wyć wilki, a spowite czernią drzewa rzucały straszne cienie.
-Nie wiem co się dzieje- szeptała do siebie Shee, po cichutku bo wszyscy obok spali- jeśli ta pielęgniarka chce nas otruć, to czemu nas nie zabije?
Ciszę rozdarł skrzyp otwieranych drzwi i nerwowych stukotów kopyt. Jednorożka poczuła ucisk w okolicach serca. Uważając, by nie hałasować, ostrożnie przyłożyła ucho do drzwi. Szczęknął zamek w drzwiach i Shee z panicznym strachem spojrzała na pacjentów. Wszyscy leżeli nieruchomo.
-Kolejna dziwna rzecz. Czemu oni są tacy martwi, jakby się nie ruszali?- pomyślała i dotknęła kopytem zimnej, nieuchwytnej twarzy poranionego pegaza. Poczuła dreszcze.
Wzdrygnęła się, bo w tej chwili usłyszała stłumione głosy jakiegoś kucyka i przełożonej.
-Wszystko gotowe? Czy armia może wyruszyć?- spytał kucyk o męskim głosie.
-Powoli zasypiają... zaraz zapadną w letarg... jedyną rzeczą która mnie zastanawia jest owa nowa jednorożka o złotej grzywie. I banda tych smarkaczy. Przeczuwają coś- wyszeptała nerwowo.
-False! Robimy wszystko według planów króla Sombra!- zaczął kucyk, ale False przerwała mu.
-Naprawdę? Według planów Sombra? Doprawdy?Kiedy chciałeś zająć jego tron, nie mówiłeś na niego królu- uśmiechnęła się złośliwie False.
-Nie... nie powiesz mu... False ja cię kocham... nie..nie mów- wyjąkał.
-Tak... a teraz posłuchaj. Zjesz batonika? Pewnie jesteś głodny- twarz False przybrała łagodny wyraz.
-Ba, oczywiście, że zjem! Przebyłem długą dro...- ale przerwał bo po kęsie batonika zbladł, zzieleniał i padł na zimną posadzkę.
-Proste jak drut. Witaj członku armii numer... 78. Kiedy przyjedzie Furgonetka i zabiorą ciebie czarne pegazy... to będziesz im się tłumaczyć. Chwila... ale jak? Stracisz
zmysły- False zaśmiała się. Chwyciła go za płaszcz i poprowadziła.
Jedno jednak Shee wiedziała- musi uciekać.
I to szybko.
Muślinowe zasłony w szpitalu zawiały niespokojnie. Była noc, a czarne gałęzie postukiwały w szyby. Shee leżała z podkulonymi kopytami, patrząc w jesienną zawieruchę przez okno. Szara mgiełka przysłoniła niebo. Zaczęły wyć wilki, a spowite czernią drzewa rzucały straszne cienie.
-Nie wiem co się dzieje- szeptała do siebie Shee, po cichutku bo wszyscy obok spali- jeśli ta pielęgniarka chce nas otruć, to czemu nas nie zabije?
Ciszę rozdarł skrzyp otwieranych drzwi i nerwowych stukotów kopyt. Jednorożka poczuła ucisk w okolicach serca. Uważając, by nie hałasować, ostrożnie przyłożyła ucho do drzwi. Szczęknął zamek w drzwiach i Shee z panicznym strachem spojrzała na pacjentów. Wszyscy leżeli nieruchomo.
-Kolejna dziwna rzecz. Czemu oni są tacy martwi, jakby się nie ruszali?- pomyślała i dotknęła kopytem zimnej, nieuchwytnej twarzy poranionego pegaza. Poczuła dreszcze.
Wzdrygnęła się, bo w tej chwili usłyszała stłumione głosy jakiegoś kucyka i przełożonej.
-Wszystko gotowe? Czy armia może wyruszyć?- spytał kucyk o męskim głosie.
-Powoli zasypiają... zaraz zapadną w letarg... jedyną rzeczą która mnie zastanawia jest owa nowa jednorożka o złotej grzywie. I banda tych smarkaczy. Przeczuwają coś- wyszeptała nerwowo.
-False! Robimy wszystko według planów króla Sombra!- zaczął kucyk, ale False przerwała mu.
-Naprawdę? Według planów Sombra? Doprawdy?Kiedy chciałeś zająć jego tron, nie mówiłeś na niego królu- uśmiechnęła się złośliwie False.
-Nie... nie powiesz mu... False ja cię kocham... nie..nie mów- wyjąkał.
-Tak... a teraz posłuchaj. Zjesz batonika? Pewnie jesteś głodny- twarz False przybrała łagodny wyraz.
-Ba, oczywiście, że zjem! Przebyłem długą dro...- ale przerwał bo po kęsie batonika zbladł, zzieleniał i padł na zimną posadzkę.
-Proste jak drut. Witaj członku armii numer... 78. Kiedy przyjedzie Furgonetka i zabiorą ciebie czarne pegazy... to będziesz im się tłumaczyć. Chwila... ale jak? Stracisz
zmysły- False zaśmiała się. Chwyciła go za płaszcz i poprowadziła.
Jedno jednak Shee wiedziała- musi uciekać.
I to szybko.
sobota, 12 stycznia 2013
Tydzień Śmiechu u Twinkie- zadanie 4
Pozwoliłam sobie na Tydzień Śmiechu u Twinkie zrobić zadanie 4 czyli napisać własne zadanie i u mnie ono brzmiało ,,Napisz wierszyk/rymowankę o głupawce"
I oto mój wierszyk o głupawkach xD:
Kiedy mam głupawkę i śmiechu dużo jest
Wszyscy wokół śmieją się też
i potem ktoś spóźniony do klasy wchodzi
Zdezorientowanym wzrokiem po nas wodzi
I klepiąc się w czoło mówi zdziwiony:
-To ja zwariowałem, czy cały świat jest powalony?
I śmieje się razem z nami
Tak to już bywa z zaraźliwymi głupawkami
I oto mój wierszyk o głupawkach xD:
Kiedy mam głupawkę i śmiechu dużo jest
Wszyscy wokół śmieją się też
i potem ktoś spóźniony do klasy wchodzi
Zdezorientowanym wzrokiem po nas wodzi
I klepiąc się w czoło mówi zdziwiony:
-To ja zwariowałem, czy cały świat jest powalony?
I śmieje się razem z nami
Tak to już bywa z zaraźliwymi głupawkami
środa, 9 stycznia 2013
Celestia Live&Love- Podejrzany szpital
Shee obudziła się w innym miejscu. Zaczerwienione oczy delikatnie wypatrywały Nany i Wiuka.
-Co się stało? Gdzie ja jestem? Czy ja zemdlałam?- pytania obracały się wirem słów i wnikały do jej umysłu jak narkotyk. Poczuła się zażenowana, a podmuch wiatru targał jej grzywę. Nie miała wątpliwości. Leżała w wygodnym pokoju, otoczona ogromem książek i innego zbytku. Obok stała nieznana klacz. Ciało Shee ogarnęły dreszcze.
-Kolejna? No po prostu! Kochanie! Zostaniesz tu na moment, byłaś blada i zmęczona... zapomniałam. To Chatka Pomocy.- ciepły, miły głos dobiegał z ciała pulchnego kucyka w fartuchu, o Cutie Marku w kształcie dwóch malutkich serc.
Obok niej leżał dostojny pegaz o niebieskiej grzywie. Z pyska ciągnęła się delikatna stróżka krwi, a w bladym świetle księżyca ujrzała inne krwawe rany zdobiące jego bok.
Shee odwróciła wzrok.
Kolejny był zwykły kucyk ziemski. Nie widziała jego twarzy, którą zakrywały liczne oparzenia. Obok jego stolika jak i stolika niebieskowłosego pegaza leżały batoniki o dziwnym zapachu.
-Zapomniałam! Kochanie, mój cukiereczku, moja cudowna klaczusiu!Jestem False Year- w popłochu rozejrzała się obok i widząc spojrzenie Shee zasłoniła kopytem batoniki.
,,To dziwne. Jest tu blisko 60 osób, a wszyscy jedzą te batoniki... to zbieg okoliczności? Może ona..."- ale szybko opuściły ją te myśli i potrząsnęła grzywą. Nie... to byłoby niemożliwe...
-Moja śliczna! Te batoniki są dla ciebie! Jedz je szybciutko! Jedz wszystko, co tutaj jest moje piękności!- szczebiotała False.
Shee doznała dziwnego uczucia. Szybko wzdrygnęła się, widząc płaczącą klaczkę. Jej batoniki stały nietknięte.
-Co się stało? Czemu nic nie jesz? Nie jesteś głodna?- zasypała ją pytaniami.
Szybko otarła oczy, które lśniły od łez.
-Bo tu wszystko jest... inne- odpowiedziała szybko i rozpłakała się ponownie.
-Jak to inne...Co to znaczy inne?- dopytywała się Shee.
- Te batoniki... Hoty Seven zjadła wczoraj dużo tych batoników... i zniknęła. Zniknęło też pare osób. Słyszałam- ściszyła głos- że tuczą ich i wysyłają do NICH- szepnęła i przerażona opadła na łóżko.
-Do kogo?- Shee czuła ucisk w brzuchu.
-Ciszej, proszę! Nie jedz tu nic! A tym bardziej batoników! Mówią, że kucyki znikają w wielkiej, czarnej furgonetce.
-Jakiej furgonetce? Powiedz! Proszę pow...- ale nie dokończyła, bo klaczka ugryzła batonik i zasnęła.
Poczuła niebezpieczeństwo, rozbolał ją brzuch i opadła przerażona.
Musi zachować pozory... nie chce trafić do tej furgonetki...
Czarnej furgonetki, zwanej Zagładą.
-Co się stało? Gdzie ja jestem? Czy ja zemdlałam?- pytania obracały się wirem słów i wnikały do jej umysłu jak narkotyk. Poczuła się zażenowana, a podmuch wiatru targał jej grzywę. Nie miała wątpliwości. Leżała w wygodnym pokoju, otoczona ogromem książek i innego zbytku. Obok stała nieznana klacz. Ciało Shee ogarnęły dreszcze.
-Kolejna? No po prostu! Kochanie! Zostaniesz tu na moment, byłaś blada i zmęczona... zapomniałam. To Chatka Pomocy.- ciepły, miły głos dobiegał z ciała pulchnego kucyka w fartuchu, o Cutie Marku w kształcie dwóch malutkich serc.
Obok niej leżał dostojny pegaz o niebieskiej grzywie. Z pyska ciągnęła się delikatna stróżka krwi, a w bladym świetle księżyca ujrzała inne krwawe rany zdobiące jego bok.
Shee odwróciła wzrok.
Kolejny był zwykły kucyk ziemski. Nie widziała jego twarzy, którą zakrywały liczne oparzenia. Obok jego stolika jak i stolika niebieskowłosego pegaza leżały batoniki o dziwnym zapachu.
-Zapomniałam! Kochanie, mój cukiereczku, moja cudowna klaczusiu!Jestem False Year- w popłochu rozejrzała się obok i widząc spojrzenie Shee zasłoniła kopytem batoniki.
,,To dziwne. Jest tu blisko 60 osób, a wszyscy jedzą te batoniki... to zbieg okoliczności? Może ona..."- ale szybko opuściły ją te myśli i potrząsnęła grzywą. Nie... to byłoby niemożliwe...
-Moja śliczna! Te batoniki są dla ciebie! Jedz je szybciutko! Jedz wszystko, co tutaj jest moje piękności!- szczebiotała False.
Shee doznała dziwnego uczucia. Szybko wzdrygnęła się, widząc płaczącą klaczkę. Jej batoniki stały nietknięte.
-Co się stało? Czemu nic nie jesz? Nie jesteś głodna?- zasypała ją pytaniami.
Szybko otarła oczy, które lśniły od łez.
-Bo tu wszystko jest... inne- odpowiedziała szybko i rozpłakała się ponownie.
-Jak to inne...Co to znaczy inne?- dopytywała się Shee.
- Te batoniki... Hoty Seven zjadła wczoraj dużo tych batoników... i zniknęła. Zniknęło też pare osób. Słyszałam- ściszyła głos- że tuczą ich i wysyłają do NICH- szepnęła i przerażona opadła na łóżko.
-Do kogo?- Shee czuła ucisk w brzuchu.
-Ciszej, proszę! Nie jedz tu nic! A tym bardziej batoników! Mówią, że kucyki znikają w wielkiej, czarnej furgonetce.
-Jakiej furgonetce? Powiedz! Proszę pow...- ale nie dokończyła, bo klaczka ugryzła batonik i zasnęła.
Poczuła niebezpieczeństwo, rozbolał ją brzuch i opadła przerażona.
Musi zachować pozory... nie chce trafić do tej furgonetki...
Czarnej furgonetki, zwanej Zagładą.
piątek, 4 stycznia 2013
Opis- Tydzień Harmonii - Wybrana bloggerka
Osobę, którą opiszę jest Twadlight Sparkle.
Ujmijmy to tak: Mam przyjaciółkę. Ta przyjaciółka lubi zwierzęta, Howrse i My Little Pony.
Czasem usłyszałam jej imię. Lubiła chodzić po krawężnikach, rozmawiać i bawić się.
I pewnego razu, dwie dziewczynki spotkały się w szkole: obie takie same, chodź inne. Bywały między nimi kłótnie, aż postanowiły jedno: 2 dziewczynki spotkają się jutro. Spotkają się pojutrze. Za tydzień.
-18:00 ci pasuje, tak?- pytała czasem.
-Tak, oczywiście- odpowiadałam i spotykałyśmy się. Za tydzień też, potem również, tak? Mijały lata.
Aż w końcu te dwie były nastoletnie i do tego doszło MLP oraz wspólny sekret.
Teraz już nie musimy się pytać. Zadawać żadnych pytań. Znamy odpowiedzi.
Ujmijmy to tak: Mam przyjaciółkę. Ta przyjaciółka lubi zwierzęta, Howrse i My Little Pony.
Czasem usłyszałam jej imię. Lubiła chodzić po krawężnikach, rozmawiać i bawić się.
I pewnego razu, dwie dziewczynki spotkały się w szkole: obie takie same, chodź inne. Bywały między nimi kłótnie, aż postanowiły jedno: 2 dziewczynki spotkają się jutro. Spotkają się pojutrze. Za tydzień.
-18:00 ci pasuje, tak?- pytała czasem.
-Tak, oczywiście- odpowiadałam i spotykałyśmy się. Za tydzień też, potem również, tak? Mijały lata.
Aż w końcu te dwie były nastoletnie i do tego doszło MLP oraz wspólny sekret.
Teraz już nie musimy się pytać. Zadawać żadnych pytań. Znamy odpowiedzi.
Celestia Live&Love- Niezwykły list.
-Wiesz, idź do lasu, by znaleść jeżyny do napoju. Jak przyjdziesz, omówimy wyprawę- polecił Wiuk, wygładzając kawałek drewna.
-Oczywiście- mruknęła Shee i wstała, lekko chwiejąc się na startych kopytach.
Otwarła drzwi kopytem. Wyszła.
Lekka bryza musnęła jej złotą grzywę. To wszystko było niezrozumiałe, zaplątane, ale nie od wczoraj o tym widziała...
Zamknęła oczy. Wsłuchiwała się w ćwiergot ptaków.
Już po chwili wróciła, niosąc koszyk napełniony po brzegi jeżynami położonymi na ściółce z liści.
Czuła zakłopotanie, zmierzając drogą prowadzącą do chatki Nany i Wiuka. Co jej mają zamiar powiedzieć?
Czując pustkę w brzuchu otworzyła drzwi. W chatce nie było nikogo.
Na stole leżał list ,,Wrócimy jutrzejszym porankiem. Nie martw się o nas, musieliśmy załatwić pewną sprawę"
Shee poczuła coś dziwnego- mieszaninę radości i lęku. Miała wyrzuty sumienia, bo po chwili już zanurzyła kopyto w szafkach.
Otworzyła wszystkie. Te małe, większe, drewniane, malutkie, szuflady i schowki.
Musi coś wiedzieć o tej Nanie i o tym Wiuku. Czy na pewno są Strażnikami?
,,Na pewno mają coś do ukrycia-pomyślała"
Kiedy już straciła nadzieję, z półki wypadł pęk listów.
Shee wzdrygnęła się i już chwyciła w kopyta białe koperty.
Nie całkiem białe... większość była pożółkła.
Otworzyła pierwszy list.
,,Wiuku i Nano!
Mamy nadzieję, że postaracie się żeby ta Strażniczka trafiła w wasze ręce. Opiekujcie się nią.
Oczywiście mała nie wie że..."
Ale Shee nie dokończyła. Wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
Czarne litery pobielały, a na ich miejsce wstąpiły nowe:
,,Marny twój los, Strażniczko! Nie powiedzieli ci NIC!"
Shee opadła na krzesło i spojrzała na okno.
Musi wiedzieć.
Wszystko.
-Oczywiście- mruknęła Shee i wstała, lekko chwiejąc się na startych kopytach.
Otwarła drzwi kopytem. Wyszła.
Lekka bryza musnęła jej złotą grzywę. To wszystko było niezrozumiałe, zaplątane, ale nie od wczoraj o tym widziała...
Zamknęła oczy. Wsłuchiwała się w ćwiergot ptaków.
Już po chwili wróciła, niosąc koszyk napełniony po brzegi jeżynami położonymi na ściółce z liści.
Czuła zakłopotanie, zmierzając drogą prowadzącą do chatki Nany i Wiuka. Co jej mają zamiar powiedzieć?
Czując pustkę w brzuchu otworzyła drzwi. W chatce nie było nikogo.
Na stole leżał list ,,Wrócimy jutrzejszym porankiem. Nie martw się o nas, musieliśmy załatwić pewną sprawę"
Shee poczuła coś dziwnego- mieszaninę radości i lęku. Miała wyrzuty sumienia, bo po chwili już zanurzyła kopyto w szafkach.
Otworzyła wszystkie. Te małe, większe, drewniane, malutkie, szuflady i schowki.
Musi coś wiedzieć o tej Nanie i o tym Wiuku. Czy na pewno są Strażnikami?
,,Na pewno mają coś do ukrycia-pomyślała"
Kiedy już straciła nadzieję, z półki wypadł pęk listów.
Shee wzdrygnęła się i już chwyciła w kopyta białe koperty.
Nie całkiem białe... większość była pożółkła.
Otworzyła pierwszy list.
,,Wiuku i Nano!
Mamy nadzieję, że postaracie się żeby ta Strażniczka trafiła w wasze ręce. Opiekujcie się nią.
Oczywiście mała nie wie że..."
Ale Shee nie dokończyła. Wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
Czarne litery pobielały, a na ich miejsce wstąpiły nowe:
,,Marny twój los, Strażniczko! Nie powiedzieli ci NIC!"
Shee opadła na krzesło i spojrzała na okno.
Musi wiedzieć.
Wszystko.
Subskrybuj:
Posty (Atom)